W dzisiejszym wpisie przedstawię jedną ze spraw prowadzonych
w ostatnim czasie przez Kancelarię, która zakończyła się pozytywnym dla klientki
rozstrzygnięciem.
Sprawa dotyczyła odpowiedzialności wobec zakładu ubezpieczeń
związanej z zalaniem sąsiedniego mieszkania.
A zaczęło się tak…
Wszystko zaczęło się od otrzymania przez właścicielkę, która wynajmowała feralne mieszkanie, wezwania do zapłaty od jednego z zakładów ubezpieczeń. Z treści wezwania wynikało, że towarzystwo ubezpieczeniowe stało się wierzycielem klientki „na podstawie art. 828 § 1 k.c.”. W wezwaniu wskazano na datę wystąpienia szkody (ok. 6 miesięcy wcześniejszą od daty wezwania), opis zdarzenia („ zalanie ul. …, według protokołu Spółdzielni zapchany odpływ wanny w lokalu 4”), rodzaj ubezpieczenia („MCZA”), kwotę roszczenia oraz nr szkody. Jednocześnie zaznaczono, że „Brak wpłaty we wskazanym terminie (7 dni) spowoduje konieczność dochodzenia powyższych należności na drodze postępowania sądowego. Jeśli posiadają Państwo polisę ubezpieczenia OC bardzo prosimy o jej przedstawienie.”.
Klientka była zaskoczona otrzymaniem tego rodzaju wezwania,
biorąc pod uwagę datę opisanego w nim zdarzenia. Jak się jednak później okazało,
nie było to pierwsze wezwanie do zapłaty skierowane do niej w tej sprawie.
Poprzednie, z kwietnia oraz maja 2021 r., nie zostały odebrane przez
poprzednich lokatorów. Dopiero po ich zmianie, nowo zamieszkały najemca odebrał
pismo skierowane do właścicielki, w rezultacie czego dowiedziała się ona o
całej sprawie.
Poprzednie dwa wezwania opiewały na kwotę niecałych 400 zł,
natomiast ostatnie, z września 2021 r. określało kwotę odszkodowania już na przeszło
2.300 zł.
Klientka, sięgając pamięcią do marca 2021 r., stwierdziła,
że rzeczywiście doszło w tym czasie do zalania sąsiedniego, znajdującego się piętro
niżej mieszkania. Z tego, co pamiętała, ustalono jednak wówczas, że przyczyną
zalania był przeciek grzejnika c.o. z łazienki. Dokładniej rzecz biorąc,
klientka podawała, że przeprowadzono dwie inspekcje mieszkania, w czasie
których ustalono różne przyczyny zalania sąsiedniego lokalu (podczas pierwszej
z wizyt techników ze spółdzielni przyjęto, że przyczyną taką mógł być zapchany
odpływ z kabiny prysznicowej). Lokatorzy zamieszkujący mieszkanie nie zgodzili
się jednak z takim postawieniem sprawy i wnioskowali do spółdzielni o
przeprowadzenie kolejnych oględzin, które rzeczywiście się odbyły. W ich
trakcie ustalono, że bardziej prawdopodobną przyczyną zalania był przeciekający
grzejnik c.o. w łazience.
Powyższe ustalenie miało kluczowe znaczenie dla określenia odpowiedzialności za szkodę powstałą w sąsiednim mieszkaniu, gdyż w przypadku
zapchania odpływu w kabinie prysznicowej odpowiedzialnością z tego tytułu zostaje
obciążony właściciel mieszkania. Jeżeli natomiast chodzi o ewentualne skutki
nieszczelności kaloryfera, to w tym zakresie wina za zaistniałe zdarzenie
spoczywa na spółdzielni mieszkaniowej.
Klientka zwróciła się do spółdzielni o udostępnienie jej
protokołu z dokonanych oględzin. Z dokumentu, który otrzymała do wglądu,
wynikało jednak, że jako przyczynę zalania wskazano zapchany odpływ z kabiny
prysznicowej (notabene ubezpieczyciel w swoim wezwaniu do zapłaty powoływał się
na zapchany odpływ wanny). Na prośbę o przedstawienie protokołu z kolejnych
oględzin, które się odbyły, poinformowano ją natomiast, że spółdzielnia tego
rodzaju protokołem nie dysponuje.
W rezultacie sytuacja klientki nie przedstawiała się zbyt
korzystnie. Jedynym protokołem, który miał się znajdować w aktach spółdzielni,
był bowiem „protokół lustracyjny szkody”, z którego wynikało, że bezpośrednią
przyczyną zalania był zapchany odpływ w kabinie prysznicowej znajdującej się w
jej mieszkaniu.
Klientka mogła oczywiście powołać się również na zeznania
świadków, tj. byłych najemców, którzy wykluczali, aby do takiego zapchania
odpływu doszło, jednakże wobec treści sporządzonego przez spółdzielnię
protokołu istniało ryzyko, że zeznanie te nie zostaną uznane za wiarygodne (najemcy
byli niewątpliwie zainteresowani korzystnym dla właścicielki rozstrzygnięciem,
gdyż w przypadku przegrania sprawy z ubezpieczycielem, klientka mogłaby domagać
się od nich wypłaty odszkodowania jako od osób odpowiedzialnych bezpośrednio za
powstanie szkody).
Nie uprzedzając jeszcze tego, jak zakończyła się ostatecznie
opisywana sprawa, szerszego wyjaśnienia wymaga podstawa prawna dochodzenia
przez ubezpieczyciela odszkodowania w związku z wypłatą sumy ubezpieczeniowej
na rzecz właściciela zalanego mieszkania.
Roszczenie regresowe
Zgodnie z art. 828 § 1 k.c., na który powołano się w
wezwaniu do zapłaty, jeżeli nie umówiono się inaczej, z dniem zapłaty
odszkodowania przez ubezpieczyciela roszczenie ubezpieczającego przeciwko
osobie trzeciej odpowiedzialnej za szkodę przechodzi z mocy prawa na
ubezpieczyciela do wysokości zapłaconego odszkodowania. Jeżeli zakład pokrył
tylko część szkody, ubezpieczającemu przysługuje co do pozostałej części
pierwszeństwo zaspokojenia przed roszczeniem ubezpieczyciela.
Powyższy przepis stanowi podstawę tzw. roszczenia
regresowego przysługującego zakładowi ubezpieczeń, który dokonał wypłaty
odszkodowania w związku z wystąpieniem zdarzenia ubezpieczeniowego. Zakłada on,
że wyrządzona szkoda powinna zostać pokryta przede wszystkim przez sprawcę (art.
415 k.c.). W oparciu o powyższą zasadę ustawodawca przyjmuje, że po naprawieniu
szkody przez zakład ubezpieczeń, poszkodowany nie może się już domagać odszkodowania
wyrządzającego szkodę. Skoro bowiem zakład ubezpieczeń przekazał mu już z tego
tytułu odpowiednią kwotę, to występując z kolejnym roszczeniem stałby się on
bezpodstawnie wzbogacony (uzyskałby podwójną kwotę odszkodowania). W jego
miejsce jako uprawnionego może natomiast wejść zakład ubezpieczeń, który dokonał
odpowiedniej wypłaty. Sprawca szkody nie zostaje tym samym zwolniony z ciążącej
na nim odpowiedzialności odszkodowawczej, a zmienia się jedynie podmiot, na
rzecz którego ma on dokonać zapłaty.
Ubezpieczenie od odpowiedzialności cywilnej
W tym miejscu zaznaczyć także należy, że klientka już na tym
etapie postępowania mogła uniknąć dalszych problemów związanych z odpowiedzialnością
regresową wobec ubezpieczyciela, gdyby tylko dysponowała własną polisą
ubezpieczeniową OC. W takiej sytuacji, roszczenie regresowe zostałoby bowiem
skierowane do jej ubezpieczyciela, a ona sama nie musiałaby już dalej zajmować
się ww. sprawą.
Polisa OC musiałaby jednak obejmować także ryzyko związane z
odpowiedzialnością odszkodowawczą z tytułu czynów wyrządzonych przez osoby
zamieszkujące w wynajmowanym przez nią mieszkaniu (w tym zakresie nie
wystarczyłaby zwykła polisa OC, gdyż szkoda nie została wyrządzona bezpośrednio
przez klientkę).
Ciąg dalszy
Mając na uwadze lakoniczność wezwania do zapłaty skierowanego do klientki, Kancelaria przygotowała projekt odpowiedzi do ubezpieczyciela, w której poproszono o podanie, na jakiej podstawie przyjęto odpowiedzialność właścicielki mieszkania za powstałą szkodę oraz o wykazanie i udokumentowanie wysokości szkody.
Pismo zostało wysłane listem poleconym, za zwrotnym
potwierdzeniem odbioru.
I tu nastąpiła pierwsza z niespodzianek. Po upływie ok. miesiąca,
kancelaria prawna reprezentująca ubezpieczyciela ponownie zwróciła się do
klientki z wezwaniem do zapłaty, wskazując ten sam opis zdarzenia oraz
nieodnosząc się ani słowem do treści wcześniejszego pisma – odpowiedzi.
Po nawiązaniu kontaktu telefonicznego z kancelarią okazało
się, że miała ona nie otrzymać odpowiedzi na wezwanie do zapłaty. Na szczęście,
fakt doręczenia ww. pisma na prawidłowy adres pełnomocnika ubezpieczyciela wynikał ze zwrotnego
potwierdzeniem odbioru przesyłki przez adresata. Ostatecznie okazało się, że z
niewiadomych powodów przesyłka nie dotarła do osoby odpowiedzialnej za
sporządzenie kolejnego wezwania do zapłaty (osoba ta otrzymała ją dopiero po
złożeniu reklamacji oraz przesłaniu kancelarii ubezpieczyciela skanu zwrotnego
potwierdzenia odbioru).
Po wyjaśnieniu sprawy doręczenia przesyłki klientka uzyskała dostęp do dokumentacji
zakładu ubezpieczeń, z której wynikało, że jedyną podstawą do przyjęcia jej
odpowiedzialności odszkodowawczej za powstałe zdarzenie był protokół
lustracyjny szkody, sporządzony przez pracownika spółdzielni mieszkaniowej, a
podpisany wyłącznie przez właścicielkę zalanego mieszkania oraz przez tegoż
pracownika (sic!).
Powyższe budzić musi oczywiście zdumienie, jeśli weźmie się
pod uwagę profesjonalny charakter działalności prowadzonej przez ubezpieczyciela.
W istocie, nie sposób przejść obojętnie nad sprawą, w której zakład ubezpieczeń,
strasząc wszczęciem przeciwko klientce postępowania sądowego, opiera się tylko
i wyłącznie na protokole lustracyjnym, który w żaden sposób nie został
potwierdzony przez sprawcę szkody, ani nawet nie wynika z niego, w jaki sposób
ustalono przyczynę powstania tej szkody
(w protokole podano jedynie: „Przyczyną powstania szkody było: zapchany odpływ
z kabiny prysznicowej w M-4
Odnosząc się do przesłanych dokumentów, Kancelaria ponowiła
w imieniu klientki prośbę o wyjaśnienie, na jakiej podstawie przyjęto jej odpowiedzialność
za powstałą szkodę (przekazany protokół polustracyjny został podpisany jedynie
przez reprezentanta Spółdzielni oraz właścicielkę lokalu, który został zalany;
jego treść nie została w żaden sposób zaakceptowana przez właścicielkę
mieszkania wezwaną do zapłaty lub któregoś z lokatorów wynajmujących
mieszkanie). W treści protokołu nie wskazano także, w jaki sposób ustalono, że
przyczyną zalania mieszkania pod nr 2 był zapchany odpływ w kabinie
prysznicowej (w mieszkaniu nr 4).
Do maila dołączono także zdjęcie obrazujące fakt zalania
ściany, przy której znajdował się grzejnik c.o., oraz powołano się na dalsze
dowody wyłączające odpowiedzialność klientki za zalanie sąsiedniego lokalu (w
tym dotyczące drugiej z przeprowadzonych przez pracowników
spółdzielni inspekcji).
Szczęśliwy finał
Ostatecznie, po kolejnym miesiącu oczekiwania ze spółdzielni
mieszkaniowej przyszło pismo, które zakończyło definitywnie sprawę rzekomego
odszkodowania przysługującego zakładowi ubezpieczeń od klientki Kancelarii.
W przesłanym piśmie spółdzielnia poinformowała o podaniu w
protokole lustracyjnym „nieprawidłowej przyczyny powstania szkody”. Jak
wskazano: „Przyczyną powstania powyższej szkody był przeciek z grzejnika c.o. w
łazience w mieszkaniu nr 4, a nie jak podano zapchany odpływ z kabiny
prysznicowej w tym mieszkaniu. W związku z powyższym odpowiedzialność za
powstałą szkodę ponosi Spółdzielnia.”
Było to pismo skierowane przez spółdzielnię do
ubezpieczyciela, a udostępnione klientce jedynie „do wiadomości”. Być może z
tego właśnie powodu nie znalazło się w nim słowo „przepraszam”.
Myślę, że powyższa sprawa w doskonały sposób obrazuje to, jak niebędąc świadomym swoich praw, można zostać bezzasadnie narażonym na odpowiedzialność prawną i finansową, i jak trudno czasami jest się od tej odpowiedzialności uwolnić.